Ulica Katowicka, Gdańska, Siemianowicka, Cieszyńska czy Kluczborska. To tylko niektóre nazwy chorzowskich ulic, które pochodzą od nazw miast. Kiedyś wyznaczały tylko kierunki. Dziś w dobie wszechobecnej reklamy, aż prosi się, by otrzymać ekwiwalent za promocję widniejących na tabliczkach miejscowości.
– Przez pandemię koronawirusa i politykę rządu wpływy do budżetu miasta znacząco się uszczupliły. Każdy więc pomysł na to, by podreperować finanse jest dobry – tłumaczy Kamil Nowak, rzecznik urzędu miasta.
Pomysł jest prosty. Miasto wystawi fakturę samorządom tych miast, które reklamują się w Chorzowie. Rachunek będzie zależał od długości ulicy i zamożności miasta. Wydaje się więc, że najwięcej wpływów Chorzów otrzyma od miasta Katowice. Nieco mniej od Siemianowic albo od Gdańska.
– Tabliczki w gruncie rzeczy reklamują inne miasta. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Każda reklama wymaga opłaty – dodaje rzecznik.
Nie wszystkie ulice jednoznacznie wskazują na miejscowość. Problem będzie z ulicą Łagiewnicką. Tutaj nie wiadomo, czy zgłosić się do Bytomia czy... do Krakowa. Są też takie ulice, które wskazują na nieistniejące miejscowości. Takim przykładem jest ulica Konopnicka przy Teatrze Rozrywki.
Jeśli pomysł się przyjmie, urzędnicy planują iść krok dalej. Będą wystawiać rachunki za ulice reklamujące regiony (Kaszubska, Beskidzka etc.), a nawet upamiętniające znane osoby.
– Podstawowy przykład to ulica Dworcowa. Skontaktujemy się ze spadkobiercami rosyjskiej rodziny Dworcowów i to oni za tę promocję zapłacą – kończy rzecznik.
Ulic, które promują inne miasta w Chorzowie, to: Chocimska, Częstochowska Gdańska, Głogowska Grunwaldzka, Kluczborska, Kozielska, Krakowska, Lwowska, Piekarska, Raciborska, Racławicka, Siemianowicka, Szczecińska, Wileńska i Zabrska.
AKTUALIZACJA: Tekst został przygotowany wspólnie z chorzowskim urzędem miasta w formie primaaprilisowego żartu. Zawarte w nim informacje należy traktować humorystycznie.










Napisz komentarz
Komentarze