- Mogę uznać te mistrzostwa za najlepsze. Nie tylko pod kątem wyników ale i atmosfery i emocji. Dzisiaj siedząc w domu, gdy już trochę ochłonęłam czuje się spełniona. Zawsze jeden strzał, zawsze trochę szczescia, trzy piękne szanse na medal to wszystko buduje we mnie wiarę, motywacje i chęć do działania a to jest podstawa do zdobywania wyników. Teraz chwila przerwy od startów w domu i w marcu ruszamy z kolejnym trymestrem Pucharu Świata. Rozpoczniemy w pamiętnym dla mnie Nowym Mescie - mówiła dziś Hojnisz-Staręga.
Dla biathlon.pl Hojnisz-Staręga odniosła się również do samego startu w biegu masowym. - Próbowałam rozegrać ten bieg taktycznie. Tam, gdzie była taka możliwość starałam się wozić za rywalkami. Jest to okazja do tego, żeby zaoszczędzić trochę sił. Chwilami miałam wrażenie, że nie biegnę w mass starcie tylko jestem na przebieżce, ale widocznie była to dobra taktyka. Zwłaszcza ostatnie strzelanie było nerwowe. Myślami wróciłam do biegu indywidualnego. Skoro już raz spudłowałam i przytrzymuję ostatni strzał to muszę go już trafić. Było ewidentnie widać, że to gra taktycznie. Tam, gdzie zwalniałam, nie chciała mnie minąć i zmienić na prowadzeniu. Oglądałam się za siebie, bo nie wiedziałam czy biegnąc tym tempem zaraz nie dogonią nas inne rywalki. Francuzka Simon słabła, więc sytuacja wyglądała na bezpieczną. To też nie było tak, że szłam w trupa. Oszczędzałam siły na finisz, bo wiedziałam, że Oeberg mnie zaatakuje. Była to dla mnie trochę nowa sytuacja. Całe okrążenie zastanawiałam się, jak powinnam się zachować. Gdybym ja wcześniej zaatakowała, to jestem pewna, że Szwedka by się za mną powiozła. Na poprzednim okrążeniu wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć, a chwilę potem dostała nowe życie. Nie jestem typem sprintera i wiedziałam, że jeśli dojdzie do finałowej rozgrywki to zginę jak mucha.










Napisz komentarz
Komentarze