Już na początku tego roku dowiedzieliśmy się, że reprezentacja Polski ponownie zagra na Superauto.pl Stadionie Śląskim mecz o punkty. Ostatnio taka okazja miała miejsce, gdy Robert Lewandowski i spółka wywalczyli w Chorzowie awans na Mistrzostwa Świata w Katarze, wygrywając ze Szwecją 2:0. W marcu minęły trzy lata od tej potyczki.
Niedzielne spotkanie z Finlandią było dla podopiecznych Jana Urbana o tyle ważne, że mogło zadecydować o końcowej kolejności w tabeli grupy G.
Mecz o wiele lepiej rozpoczęli reprezentanci Polski. To oni też stworzyli sobie pierwszą dogodną sytuację w tym spotkaniu. Piłkę w pole karne zagrywał Sebastian Szymański, ta została wybita, choć szybko znalazła się pod nogami Nicoli Zalewskiego, który jednak przeniósł futbolówkę nad bramkę.
Kilka minut później po bardzo dobrym zagraniu z rzutu wolnego głową uderzał Przemysław Wiśniewski, ale przy jego strzale świetną paradą popisał się bramkarz Finów Jesse Joronen.
Warto zauważyć, że niedzielny wieczór na trybunach Kotła Czarownic postanowiło spędzić aż 50 897 widzów. Wśród nich znalazł się również prezydent RP Karol Nawrocki.
Polacy, którzy zdecydowanie porwadzili grę, swoją przewagę na gola przełożyłi za to około 27 minuty spotkania. To właśnie wtedy o piłkę w bocznej sekcji boiska powalczył Jakub Kamiński, zagrał ją później do Matiego Casha, a zawodnik Aston Villi pewnym strzałem umieścił ją w bramce gości z północy.
Kolejne minuty to dalsza dominacja gospodarzy. To Polacy tworzyli sobie sytuację, a przed szansą do zdobycia gola stawali Szymański czy Wiśniewski. Gdy wydawało się jednak, że do przerwy prowadzić będziemy skromnie 1:0 to w jednej z ostatnich minut doliczonego czasu Piotr Zieliński posłał świetną prostopadłą piłkę za plecy obrońców Finlandii, dopadł do niej Robert Lewandowski, a nasz kapitan pewnym strzałem pokonał Joronena. Do przerwy było więc 2:0.
W drugiej części spotkania obraz gry nie zmienił się znacząco. Polacy byli o klasę lepsi od swoich przeciwników, a udowodnili to po raz kolejny około 55 minuty, kiedy dwójkową kontrę wyprowadzili Kamiński i Lewandowski. Napastnik Barcelony podawał do zawodnika FC Koln, ten podprowadził ją pod pole karne Finów i oddał do Lewandowskiego. Strzał kapitana co prawda zdołał obronić jeszcze Joronen, ale z dobitką Kamińskiego nie miał już żadnych szans. Polacy prowadzili już przewagą trzech bramek.
Pod koniec spotkania zaatakowali goście. Po składnej akcji i dośrodkowaniu w pole karne piłka znalazła się pod nogami Benjamina Kallmana, a były zawodnik Cracovii pewnie pokonał Łukasza Skorupskiego.
Jedna bramka to jednak wszystko na co stać było dzisiaj walecznych Finów. Mecz zakończył się więc wynikiem 3:1, a polscy kibice w świetnych humorach mogli opuszczać chorzowski obiekt.
Polska - Finlandia 3:1 (2:0)
(Cash 27’, Lewandowski 45+2’, Kamiński 55’ - Kallman 88')
Polska: Skorupski - Cash (Wszołek , Wiśniewski, Bednarek, Kiwior - Zieliński, Slisz (Kapustka 67'), Szymański - Kamiński (Grosicki 80'), Lewandowski (Świderski 67'), Zalewski; trener: Jan Urban.
Rezerwowi: Drągowski, Grabara, Frankowski, Grosicki, Kędziora, Piątek, Piotrowski, Ziółkowski
Finlandia: Joronen - Peltola (Stahl 64'), Uronen (Vaananen 80'), Koski, Alho - Lod, Tenho (Ivanov 35'), Karinen, Markhiev (Kamara 64'), Antman (Kallman 64'), - Pohjanpalo; trener: Jacob Friis.
Rezerwowi: Bergstrom, Jensen, Jukkola, Keskinen, Pukki, Sinisalo, Suhonen.
Żółte kartki: Wiśniewski - Kallman
Sędziował: Rade Obrenovic (Słowenia).











Napisz komentarz
Komentarze