W ostatnim czasie pojawiło się sporo zarzutów ze strony mieszkańców pod adresem władz naszego miasta. Rozpowszechniane są informacje mówiące, że samorząd nie próbuje ratować wielu zabytkowych obiektów, które popadają w coraz większą ruinę. Chodzi m. in. o Rzeźnię Miejską. Proszę wyjaśnić na czym polega problem w tym konkretnym przypadku.
Jest to przede wszystkim problem właścicielski. Rzeźnia Miejska od 20 lat należy do tego samego podmiotu, który – jak mogłoby się wydawać – nie ma sprecyzowanej koncepcji przedstawiającej w jaki sposób zagospodarować obiekty wchodzące w skład tego zabytkowego kompleksu. Miasto zawsze szło na rękę właścicielom. Nie tylko nawoływaliśmy do zabezpieczenia budynków, przeprowadzenia niezbędnych prac konserwacyjnych, wskazywaliśmy możliwe źródła finansowania, ale też godziliśmy się na pewne ustępstwa, które miały pomóc w przeprowadzeniu przedstawianych nam planów inwestycyjnych. Te plany, jak wszystkim wiadomo, nigdy nie doczekały się realizacji.
A było ich wiele. Hotele, biura, pola golfowe, Śląskie Centrum Biesiadne...
Tak, to prawda. Jeden z pomysłów zakładał nawet utworzenie czterdziestokondygnacyjnego hotelu. Jakkolwiek nieprawdopodobnie brzmiały te plany, byliśmy gotowi na wiele ustępstw. Nawet na wykreślenie niektórych budynków z listy obiektów chronionych i pozostawienie tych absolutnie najważniejszych. To miało pomóc w osiągnięciu celu, czyli doprowadzeniu do rozpoczęcia inwestycji. Obowiązek dbania o zabytkowy obiekt ciąży na właścicielu. Władze miasta nie mogą w tej sytuacji wiele zrobić.
Czyli mówiąc najprościej, jedyne co od 20 lat robią właściciele, to mydlenie oczu władzom miasta?
Niestety tak to wygląda. Właściciele przedstawiają tylko kolejne koncepcje i próbują oczarować nimi architekta miejskiego, wojewódzkiego i miejskiego konserwatora zabytków oraz władze samorządowe. Kilkukrotnie wydawało się już, że wszystko zostało niemal zapięte na ostatni guzik. Realizacja projektu była realna, ustalone zostały źródła finansowania... Po czym ze strony właścicieli na długi czas zapadała głucha cisza.
Czy wie Pan o jakichś ukrytych intencjach właścicieli?
Nic mi na ten temat nie wiadomo. Wszelkie wnioski jakie mogę wyciągać, pochodzą z dokumentów jakie do mnie docierają. Tak jak wspomniałem, były wśród nich koncepcje trudne lub prawie niemożliwe do wykonania, ale zdarzały się też całkiem rozsądne. Nie raz byliśmy przekonani, że powinny zostać zrealizowane bez większych przeszkód. W tej chwili na wiele planów jest o 10, lub nawet 15 lat za późno. W naszym województwie znajduje się już mnóstwo obiektów handlowych, usługowych czy kulturalnych. Trudno byłoby z nimi konkurować. O rzeczywistych intencjach właścicieli trudno mi mówić, ponieważ ich nie znam. Nie mam prawa też o nie wypytywać.
Władze miasta mają całkowicie związane ręce?
Teoretycznie istnieje możliwość wywłaszczenia tego obiektu. Procedura jest w tym przypadku bardzo problematyczna, ponieważ nie pozwala, tak jak to było kiedyś, na przejęcie zabytku za niewielkie pieniądze lub bez odszkodowania. Obecnie trzeba zapłacić odszkodowanie rynkowe. Bardzo możliwe, że to by się właścicielowi niezwykle opłacało. Obiekt znajduje się w dobrej lokalizacji, w centrum miasta. Koszty mogłyby okazać się ogromne.
I miasta na to nie stać?
Były przymiarki do przejęcia Rzeźni Miejskiej, ale ostatecznie nie zdecydowano się na taki krok. Gdyby pojawił się rozsądny pomysł na zagospodarowanie tego terenu i pozyskanie źródeł finansowania inwestycji, podjęcie tak ogromnego ryzyka inwestycyjnego byłoby w pewnym stopniu uzasadnione. Pojawiło się jednak kluczowe pytanie: co moglibyśmy w tym budynku zrobić? Kolejne muzeum, teatr czy dom kultury? Nie bardzo. Budynki mieszkalne? Nie wiem czy ktoś chciałby w takim miejscu zamieszkać. Miasto nie może prowadzić działalności handlowo-gospodarczej, więc nie możemy stworzyć tu centrum handlowego. Jedyne pomysły, które w tym konkretnym przypadku się nasuwają, to przedsięwzięcia związane z utworzeniem placówek kulturalnych. Nie jestem przekonany czy taki wariant byłby rozsądny. W ostatnim czasie pojawiły się plany wprowadzenia zmian w prawie, które umożliwiłyby nakładanie kar na właścicieli obiektów zabytkowych, którzy nie wykonują niezbędnych prac konserwacyjno-ratowniczych. To mogłoby coś zmienić. W tej chwili nie posiadam odpowiednich narzędzi, mam związane ręce.
Jakie są aktualne plany właścicieli?
Pomysł zakłada, że miałyby tu powstać puby, dyskoteki, kluby bilardowe oraz obiekty gastronomiczne - kawiarenki, restauracje i tym podobne. Rozmowy w tej sprawie odbyły się na początku roku. Teraz właściciel ma czas na opracowanie dokumentacji. Po wakacjach prawdopodobnie ponownie usiądziemy do rozmów. Wtedy dowiemy się czegoś więcej na ten temat.
Wiele osób nadal szuka informacji w sprawie pożaru sprzed dwóch lat. Do tej pory nie wydano żadnego oficjalnego komunikatu na temat jego przyczyn. Wciąż nie ustalono czy było to podpalenie czy przypadkowe zaprószenie ognia?
Nie otrzymałem do tej pory ekspertyzy biegłego powołanego przez prokuraturę. Tuż po pożarze budynku dawnej chłodni, razem z nim przeprowadzadzałem oględziny. Wtedy wiele argumentów przemawiało za tym, by uznać to za podpalenie. Niemożliwe było jednak ustalenie czy było ono celowe czy przypadkowe. Kiedy przebywaliśmy w tych dymiących zgliszczach, zauważyliśmy dwóch mężczyzn, którzy zachowywali się, jakby byli u siebie. Przeskoczyli przez płot i na widok policji oraz straży pożarnej zaczęli uciekać.
Udało się ustalić ich tożsamość?
Niestety nie. Wszyscy byli tą sytuacją zaskoczeni. To nie jest zresztą powiedziane, że byli podpalaczami. W tamtym czasie przebywało w tym miejscu, i pewnie nadal przebywa, wiele osób bezdomnych, z marginesu społecznego. Tak jak wspominałem, teren nie jest właściwie zabezpieczony. Możliwe, że nocowali tu bezdomni lub odbyła się nocna libacja, ktoś wyrzucił niedopałek, zaprószył ogień i w ten sposób doprowadził do pożaru. Na ten moment nie potrafimy udowodnić żadnej opcji. Tym bardziej trudno by było postawić zarzut i udowodnić, że ktoś ten pomysł zainicjował.
Rozmawiał Tomasz Breguła
Napisz komentarz
Komentarze