Top Chef jest programem kulinarnym różniącym się ważnym aspektem od innych tego typu produkcji jak np. Master Chef, czy Hell's Kitchen. Chodzi mianowicie o to, że uczestnicy tego reality show są profesjonalnymi kucharzami, pracującymi na co dzień w renomowanych restauracjach i mających na swoim koncie sukcesy w dziedzinie gastronomii. Nagrodą dla zwycięzcy jest 100 tys. złotych.
W rozpoczętej wczoraj edycji do kulinarnego boju przystąpiła dwójka kucharzy mających powiązania z Chorzowem. Pierwszym z nich jest Jarosław Śliwka, o którym pisaliśmy wcześniej, natomiast drugim jest Daniel Wanke, któremu nie udało się awansować do kolejnego odcinka.
Pierwszą konkurencją z którą musieli zmierzyć się uczestnicy była sztafeta – jedna z najbardziej wymagających konkurencji programu. Jej trudność polega na odpowiednim zaplanowaniu tego, co chce się ugotować, porządku oraz czytelnemu przekazywaniu instrukcji kolejnej osobie z drużyny. Kucharze którzy rozpoczynali gotowanie w każdej z drużyn, otrzymali nazwy dań jakie miały zostać przygotowane przez obie ekipy. Uczestnicy startujący jako drudzy musieli zorientować się o jaką potrawę chodzi, a następnie rozpocząć gotowanie w taki sposób, aby kolejne osoby orientowały się w tym co mają zrobić.
Przygotowanie boeuf strogonowa okazało się trudnym wyzwaniem. Obie drużyny nie radziły sobie najlepiej, a w dogrywce wylądowała ekipa pomarańczowa, w której byli wspomniani Śliwka i Wanke. W tej konkurencji kucharze mieli za zadanie przyrządzić danie, które zawierało pietruszkę. Niestety jury w składzie: Wojciech Modest Amaro, Ewa Wachowicz, Maciej Nowak, a także nowe ogniwo – Robert Sowa, uznało, że najsłabsze danie przygotował Daniel Wanke. Chorzowianin zdecydował się na podanie steku w wydaniu azjatyckim.
- Twoje danie było najsłabsze – zwrócił się w programie do Daniela, Wojciech Modest Amaro – Widzisz błędy przy tym daniu? Widziałeś błędy przy pierwszej konkurencji? Nie odważyłbym się patrząc ci w oczy ocenić twojego gotowania na podstawie tych dwóch prób. Coś powoduje, że nie potrafisz pokazać swojego talentu – dodał słynny polski retaurator.
- To co dzisiaj pokazałeś to nie twoja bajka, ja bym się tym nie przejmował, jak mówi stare porzekadło, co nas nie zabije to nas wzmocni – te słowa Wanke usłyszał natomiast od Roberta Sowy.
Sam kucharz był załamany takim werdyktem, w programie stwierdził, że żałuje takiego szybkiego pożegnania i jest to na swój sposób koniec świata. Daniel wziął sobie jednak do serca słowa Roberta Sowy, w rozmowie z naszym portalem optymistycznie podchodził do swojej przyszłości.
- Tak naprawdę będę dalej podążał swoją drogą organizując warsztaty kulinarne, ale myślę, że wszystko skończy się otwarciem własnego lokalu. Top Chef był fajną przygodą. Samo pojawienie się w programie dało mi niesamowitego kopa. Poznałem trzynaście fantastycznych osób, nawiązałem nowe znajomości. Myślę, że zrodzą się z tego fajne projekty kulinarne – komentuje Daniel Wanke.
Zdjęcie: Polsat - Top Chef
Napisz komentarz
Komentarze