Równo dwa tygodnie po porażce z Podbeskidziem Bielsko-Biała, „Niebiescy” szansy na zrehabilitowanie szukali w Tychach. W przeddzień świąt wielkanocnych otrzymali doskonałą okazję do zrewanżowania się tyszanom za spotkanie z września. Ruch prowadził wówczas 2:0, by pozwolić rywalom na doprowadzenie do remisu w ostatnich sekundach meczu. Był to wówczas pierwszy mecz Chouna Ramona Rotsy w roli szkoleniowca "Niebieskich".
Niestety, ledwie kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu meczy na prowadzenie wyszli gospodarze. Nikt nie zdołał przeciąć dośrodkowania z lewej strony, Nikołaj Bankow nie porozumiał się z defensorami, a Edgar Bernhardt w ekwilibrystyczny sposób kopnął piłkę do siatki.
Kolejne minuty upływały pod znakiem typowej, derbowej walki. Ruch częściej operował piłką, głównie w bocznych sektorach boiska, lecz wynikało z tego niewiele. Gospodarze z kolei nastawili się na kontry. Dwukrotnie mogło dać to efekt, ale najpierw wychodzącego na czystą pozycję Jakuba Vojtusa zablokował Bojan Marković. W słupek trafił z kolei Łukasz Grzeszczyk, ale i tak znajdował się na pozycji spalonej.
Dopiero w 25. minucie Ruch poważnie zagroził bramce przeciwników. Po dobrze zawiązanym ataku pozycyjnym zacentrował Mateusz Hołownia, czubkiem buta piłki sięgnął Paweł Wojciechowski ale z interwencją w porę zdążył Konrad Jałocha. Chwilę potem szansę na udaną kontrę zaprzepaścił Miłosz Przybecki - na doskonałe pozycje uciekali Mateusz Majewski i Miłosz Trojak, ale skrzydłowy "przeciągnął" dośrodkowanie.
W końcówce pierwszej połowy zarysowała się przewaga GKS. Skończyło się jednak na nieudanej próbie Vojtusa i kilku interwencjach defensywy Ruchu. Ruch odpowiedział jedynie bardzo niecelnym uderzeniem Michała Walskiego zza pola karnego.
Drugą połowę gospodarze mogli rozpocząć od mocnego uderzenie, ale z okolic dziesiątego metra przestrzelił Łukasz Bogusławski. To podziałało na "Niebieskich" jak sygnał alarmowy. Coraz częściej szukali okazji do przeprowadzenia szybkiego ataku, w czym miał pomóc wprowadzony w 59. minucie Vilim Posinković. Po jednej z nich w dobrej sytuacji znalazł się Majewski, mimo asysty obrońców zdołał oddać strzał, ale na posterunku był Jałocha.
Gospodarze też przestali ograniczać się jedynie do kontrataków, mecz nabrał rumieńców. Niestety, gdy chorzowianie zdawali się rozpędzać, w pozornie niegroźnej sytuacji, przy wyprowadzaniu piłki spod własnej bramki, ręką zagrał Trojak. Sędzia zawahał się kilka sekund, po czym wskazał na jedenasty metr. Grzeszczyk nie pomylił się i podwyższył prowadzenie.
Do końcowego gwizdka drużynie Ruchu nie udało się już zmienić wyniku i komplet punktów pozostał w Tychach. Kolejny mecz rozegramy u siebie, już 7 kwietnia – na Cichą przyjedzie Olimpia Grudziądz.
GKS Tychy – Ruch Chorzów 2:0 (1:0)
Bramki: 3' Edgar Bernhardt , 91' Łukasz Grzeszczyk (k)
GKS Tychy: Jałocha – Grzybek, Biernat, Tanżyna, Abramowicz – Bogusławski (81 Matusiak), Daniel – Bernhardt, Grzeszczyk, Wróblewski (90+9 Piątek) – Vojtus (87 Fidziukiewicz);
Rezerwowi: Igaz, Mańka, Kaczmarczyk, Biegański.
Ruch: Bankow – Kowalski, Kowalczyk, Marković, Hołownia – Trojak, Urbańczyk (77 Mello) – Przybecki, Wojciechowski (88 Siedlik), Walski (59 Posinković) – Majewski;
Rezerwowi: Paszek, Villafane, Rutkowski, Bogusz.
Żółte kartki: Grzybek, Abramowicz, Grzeszczyk – Kowalczyk, Kowalski, Trojak.
Sędziował: Wojciech Myć (Lublin).
Widzów: 8 191.
źródło: ruchchorzow.com.pl










Napisz komentarz
Komentarze