„Niebiescy” jechali do Olsztyna nie tylko po tak potrzebne ligowe punkty, ale także po to, by zrehabilitować się kibicom za blamaż w urodzinowym starciu z Pogonią Siedlce (0:6). W porównaniu do piątkowej wpadki, trener Dariusz Fornalak dokonał kilku zmian w składzie. Dwie były wymuszone – do jedenastki wrócił Bojan Marković, który zastąpił pauzującego za czerwoną kartkę Bartłomieja Kulejewskiego, a ponadto na prawą stronę obrony wrócił Jakub Kowalski wobec pilnego wyjazdu Santiago Villafane do ojczyzny, gdzie problemy zdrowotne ma drugi z jego synów. Szkoleniowiec „Niebieskich” zastąpił także Mateusza Bogusza Mateuszem Zawalem, a Pawła Wojciechowskiego Brazylijczykiem Mello. Od początku zagrał także Kamil Słoma.
Po pierwszych minutach meczu można było się obawiać, że będziemy świadkami kontynuacji słabej gry chorzowian ze spotkania z Pogonią. Już w 9. minucie miejscowi objęli prowadzenie, dodajemy, że w wyjątkowo kuriozalnych okolicznościach. Próbujący wybić piłkę z pola karnego Maciej Urbańczyk trafił w Zawala, a futbolówka wpadła obok zaskoczonego Libora Hrdlicki. Przypadkowy gol nie zmieniał faktu, że od początku lepsze wrażenie sprawiali gospodarze, którzy grali szybciej i dokładniej. Przewaga olsztynian została udokumentowana w 22. minucie, kiedy precyzyjną centrę z rzutu rożnego strzałem głową na gola zamienił Adrian Karankiewicz. W dalszej części gry wciąż lepsi byli gospodarze. W poczynaniach „Niebieskich” było sporo niedokładności, brakowało pomysłu na grę „do przodu”. Jedyne zagrożenie próbował stworzyć Mello strzałami z dystansu. Brazylijczyk zainicjował również akcję, która okazała się dla chorzowian przełomowym momentem. Po przejęciu piłki w środku pola Mello zagrał na lewo do Słomy, do ataku podłączył się również Mateusz Hołownia, który z końcowej linii wyłożył piłkę Miłoszowi Przybeckiemu. „Miły” nie miał problemów ze skierowaniem futbolówki do siatki. Kontaktowa bramka miała swoje odbicie w drugiej części. Po przerwie oglądaliśmy na murawie zupełnie inny Ruch – bardziej zdecydowany, szybszy i zdeterminowany. Zaczęło się od bomby Mello z dystansu, którą bramkarz Stomilu Michał Leszczyński z trudem wybił na rzut rożny. 10 minut później szczęście wreszcie uśmiechnęło się do „Niebieskich”. Naciskany przed polem karnym przez Mateusza Majewskiego Leszczyński próbował wybić piłkę, ale zrobił to tak niefortunnie, że trafił w naszego napastnika, a odbita futbolówka potoczyła się do bramki. Na tablicy wyników pojawił się remis, co wobec lepszej gry chorzowian, dawało nadzieję na zgarnięcie dziś pełnej puli. Podopiecznym trenera Fornalaka nie udało się jednak pójść za ciosem, spotkanie się wyrównało – dwukrotnie zakotłowało się pod bramkę Hrdlicki, w odpowiedzi groźnie z wolnego uderzył Majewski. Najlepszą okazję na przechylenie szali zwycięstwa miał jednak wprowadzony Paweł Wojciechowski. W doliczonym czasie gry zawodnik obchodzący dziś 28. urodziny wyszedł „oko w oko” z Leszczyńskim, ale uderzył zbyt lekko i na dodatek niecelnie. Ostatecznie obie drużyny podzieliły się punktami.
Remis w Olsztynie przyjmujemy z jednej strony z niedosytem, bowiem chorzowianie mieli okazje, by pokusić się o zwycięstwo. Z drugiej jednak ważnym jest, że „Niebiescy” podnieśli się po wysokiej porażce z Pogonią oraz po słabym początku starcia ze Stomilem. Gra naszego zespołu z drugiej części meczu wlewa w serca nadzieję, że w tym sezonie nie wszystko jest jeszcze stracone, a walka o utrzymanie trwać będzie jeszcze długo.
Stomil Olsztyn – Ruch Chorzów 2:2 (2:1)
1:0 Mateusz Zawal, samobójcza, 9 min.
2:0 Adrian Karankiewicz, 22 min.
2:1 Miłosz Przybecki, 45 min.
2:2 Mateusz Majewski, 66 min.
Stomil: Leszczyński – Kubań, Baranowski, Sołowiej, Szywacz – Karankiewicz, Stromecki (83 W. Biedrzycki) – Piotr Głowacki, Lech (73 Dani Ramirez), Zając (58 Ziemann) – Siemaszko; trener: Kamil Kiereś.
Rezerwowi: Miszczuk, Paweł Głowacki, Bucholc, Wełnicki.
Ruch: Hrdlicka – Kowalski, Kowalczyk, Marković, Hołownia – Zawal (76 Bogusz), Urbańczyk – Przybecki, Mello (71 Wojciechowski), Słoma – Majewski (90 Balicki); trener: Dariusz Fornalak.
Rezerwowi: Bankow, Komarnicki, Trojak, Walski.
Żółte kartki: Karankiewicz, Sołowiej – Słoma.
Sędzia: Dominik Sulikowski (Gdańsk).
Widzów: 2 573.
KOMENTARZE:
Mateusz Zawal (Ruch)
Dzisiejsze spotkanie zaczęliśmy bardzo pechowo. Można powiedzieć, że zostałem nabity na 5 metrze i piłka trafiła do siatki. Taki nieszczęśliwy wypadek, ale chwała całemu zespołowi, że wyszliśmy z tego 0:2 i doprowadziliśmy do remisu. Ostatecznie wywozimy jeden punkt. Mogliśmy trzy, ale z drugiej strony drużyna Stomilu także mogła te punkty zdobyć. Nie mamy powodów do śmiechu i szczęścia, ale na pewno możemy być bardziej zadowoleni niż po ostatnim meczu. Myślę, że takie spotkanie, gdzie wyciągnęliśmy wynik strzelając dwie bramki na terenie rywala, przynajmniej podbuduje naszego ducha zespołu. Oczywiście, że pozostaje niedosyt. Wiedzieliśmy, że musieliśmy ten mecz wygrać i bardzo chcieliśmy. Druga sprawa – wiemy, że Stomil walczy z nami o utrzymanie, więc to był bardzo ważny mecz. Nie udało się, już nie myślimy o tym spotkaniu, w sobotę gramy w Legnicy z Miedzią, która jest wyżej notowanym zespołem. Nam się chyba trochę lepiej gra z lepszymi rywalami, więc myślę, że tam możemy pokusić się o pełną pulę. Myślę, że poczuliśmy się trochę luźniej jak Miłosz strzelił, uwierzyliśmy. Zaczęliśmy szybciej operować piłką, grać, pokazywać się do gry. Mniej bojaźliwie i to przynosiło efekty, stwarzaliśmy zagrożenia. Trochę można powiedzieć, że późno się obudziliśmy, ale druga połowa była zdecydowanie lepsza.
Mateusz Majewski (Ruch)
Ten punkt nie daje nam za wiele. Strata do miejsca barażowego nie zmieniła się. Olimpia Grudziądz również zremisowała i dalej tracimy 4 punkty. Jeżeli nie zaczniemy wygrywać nasza pozycja się nie zmieni. Ten pierwszy gol stracony już na początku spotkania podciął nam skrzydła. Naprawdę wychodziliśmy z szatni nastawieni na to, że wygramy ten mecz i wrócimy do Chorzowa z trzema punktami. Na samym początku tracimy bramkę w taki, a nie inny sposób, później dostajemy drugą. Wywozimy mimo tego z Olsztyna punkt. Strzelamy kontaktową bramkę do szatni i kolejną w drugiej połowie. Bardzo szkoda sytuacji na koniec, gdzie po akcji w doliczonym czasie gry mogliśmy wywieźć stąd trzy „oczka”. Niestety jedziemy tylko z jednym. Nie wracamy do domu w najlepszych nastrojach. Można powiedzieć, że biorąc pod uwagę ostatni mecz wyszliśmy z 0:8. Gdyby nie patrzeć na naszą pozycję w tabeli to rzeczywiście fajnie, że udało nam się na wyjeździe wyjść z 0:2 i wywieźć ten remis, ale tak jak zaczęliśmy na początku, niewiele nam to daje.
Dariusz Fornalak (trener Ruchu)
Chciałem dzisiaj zadedykować 3 punkty Santiago Villafane, ale się nie udało, jest tylko jeden – Santiago, to dla Ciebie. Jesteśmy z Tobą i Twoją rodziną w tych trudnych chwilach. Co do meczu, wrócić z 0:2, a wcześniej z 0:6 u siebie, nie każdemu się udaje, a nam się to dzisiaj udało. W doliczonym czasie gry mieliśmy jeszcze piłkę meczową. Niestety, byłoby to chyba za dużo szczęścia dzisiaj. Zdobywamy jeden punkt, który w kontekście walki o utrzymanie na pewno nas nie zadowala, ale nie poddajemy się i gramy dalej.
Kamil Kiereś (trener Stomilu)
Musiałbym użyć brzydkich słów, aby opisać co czuję i co we mnie siedzi, przede wszystkim przez to co działo się na boisku. Stomil nie zagrał złych zawodów, zagraliśmy dobrze, ale przede wszystkim zabrakło nam mądrości. Założyliśmy sobie pewną taktykę i ona na boisku funkcjonowała – tak chcieliśmy grać. Po zdobyciu dwóch bramek drużyna nabrała pewności, zepchnęliśmy Ruch na jego połowę. Ale od wyniku 2:0 zabrakło nam mądrości. W prostych sytuacjach zaczęliśmy grać niecelnie, a już w ostatniej minucie otworzyliśmy się i dostaliśmy kontrę. Straciliśmy w tym momencie pewność. Po przerwie z gry mieliśmy jeszcze dwie sytuacje, które powinniśmy wykorzystać, a później ten kuriozalny gol – złe wybicie Michała Leszczyńskiego. Przy wyniku 2:2 drużyna próbowała, ale było widać nerwowość i niepewność. Tę pewność sami sobie zabraliśmy w tym spotkaniu. Straciliśmy 2 punkty i to na pewno boli.
Źródło: Ruch Chorzów










Napisz komentarz
Komentarze