Magdalena Gorzkowska po udanej wyprawie w ubiegłym roku na Mount Everest zdecydowała się na kolejne wyzwanie w swojej sportowej karierze. Za kolejny cel obrała sobie zdobycie dwóch ośmiotysięczników - Makalu (8481 m n.p.m.) oraz Lhotse (8516 m n.p.m.) – w dwa tygodnie. Na bieżąco relacjonowaliśmy przebieg początkowych etapów wyprawy (CZYTAJ). W ostatnich tygodniach Polka w dalszym ciągu informowała o swoich przygodach na azjatyckich ziemiach.
Na początku maja była lekkoatletka zmagała się ze złymi warunkami atmosferycznymi. Z powodu silnych wiatrów musiała spędzić kilka dni w bazie. 10 maja Magda zamieściła wpis w którym można było przeczytać o dwóch udanych podejściach aklimatyzacyjnych na wysokość 7000 m n.p.m. Nie była to jedyna informacja tego dnia. Druga należała do tych mniej przyjemnych – w innym obozie równoległej wyprawy na szczyt Makalu zmarł Peruwiańczyk. Powodem było najprawdopodobniej zbyt szczelne zamknięcie namiotu, przez co odcięty został dopływ powietrza. Takie zdarzenie zapewne nie napawało optymizmem oraz było jednocześnie przestrogą.
Dwa dni później Polka wyruszyła w kolejny etap podróży. Najpierw zameldowała się w obozie drugim, a następnie czekała ją ośmiogodzinna wspinaczka w trudnych warunkach do trzeciego przystanku. Po nim nastąpił atak szczytowy, który był sporym wyzwaniem dla Magdy, tym bardziej, że zdecydowała się na podejście beztlenowe.
- Wchodzimy na atak! Nie czuję się rewelacyjnie jak wczoraj, ale cały dzień zmuszałam się do jedzenia i picia. Musi być dobrze! Bądźcie ze mną! - informowała Gorzkowska na swoim profilu na portalu Facebook.
Wyprawa mimo wielu trudności zakończyła się powodzeniem. 15 maja Polka stanęła na szczycie Makalu i tym samym zrealizowała połowę swojego wyzwania. Obecnie była biegaczka znajduje się w Lukli dokąd została przetransportowana helikopterem. Jeżeli chcecie wiedzieć, co czuje człowiek na wysokości ponad 8000 m n.p.m,, to zachęcamy do zapoznania się z najnowszym wpisem Magdy.
fot.: Facebook










Napisz komentarz
Komentarze