Stadion Śląski nie po raz pierwszy organizuje imprezę na takim poziomie sportowym, niemniej jednak ranga nieoficjalnych Mistrzostw Świata to już wysoka liga. Dodatkowym utrudnieniem jest trwająca pandemia koronawirusa. Jak organizatorzy poradzili sobie w tej nietypowej sytuacji? Jak na ten moment wygląda, że stanęli na wysokości zadania.
Każda osoba, która została pozytywnie zweryfikowana i dopuszczona do udziału w wydarzeniu, otrzymała szereg wytycznych związanych z możliwie jak największym ograniczeniem rozprzestrzeniania się wirusa. Przed odebraniem „wejściówki” obowiązkowe jest wykonanie testu. W pobliżu stadionu powstał punkt wymazowy i trzeba przyznać, że wszystko przebiega bardzo sprawnie. Wolontariusze i obsługa pilnują przestrzegania reżimu sanitarnego. Co ważne, wszyscy doskonale znają odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania, rozmawiają również po angielsku. Wiele razy, na różnych dużych wydarzeniach spotykałem się z sytuacją, że jakiś pan stoi na bramie, ale na pytania nie odpowie, bo "on ma tu tylko stać".
Po otrzymaniu negatywnego wyniku testu udajemy się do powstałego centrum akredytacyjnego. Tam czekał na nas pakiet dla mediów. Otrzymaliśmy gadżety od sponsorów, zestaw do dezynfekcji z maseczkami FFP2, promującą nasz piękny kraj książeczkę, broszurkę z Parku Śląskiego oraz jedną z 4 oficjalnych maskotek WAR. W moim przypadku był to Struś – Sprinter. Pozostała trójka to Żyrafa Lunani, Gepard o imieniu Maja i Lemur Julian (jakżeby inaczej). Wszystkie te zwierzaki, poza pluszową wersją istnieją w rzeczywistości i można je spotkać w Śląskim ZOO.

Kiedy już mamy na szyi upragnioną akredytację, udajemy się na stadion. Przy wejściu trzeba sczytać znajdujący się na niej kod QR, który informuje, czy mamy aktywny test (ważny 48h). Wewnątrz obiektu kierujemy się wytyczonym, ogrodzonym od zawodników ciągiem komunikacyjnym, po swojej strefie dla mediów. W lożach dla prasy organizator przygotował 40 tabletów, na których na bieżąco ukazywać się będą najważniejsze informacje związane ze startami zawodników itp. Jest też dodatkowy telebim na płycie stadionu. Prezentuje się to bardzo okazale, naprawdę zadbano o komfort pracy dla dziennikarzy!
#poweroftheteam – to oficjalny hashtag imprezy. Mnie chyba jednak najbardziej ujęła zasłonięta trybuna dla kibiców z napisem „We miss our fans”… Gratuluję świetnej roboty jaką wykonali organizatorzy tego eventu. Liczę, że to ostatnia taka impreza bez publiczności i niedługo zobaczymy wypełniony po brzegi, rozgrzany do czerwoności Kocioł Czarownic! Tymczasem kibicujcie przed telewizorami, bo to podobno też niesie naszych zawodników.
Napisz komentarz
Komentarze