Ustawą z 2018 roku wprowadzono zasadę, że wójtowie, burmistrzowie i prezydenci mogą sprawować swoją funkcję w samorządzie maksymalnie przez dwie kadencje. Zmiana ta była mocno popierana przez Prawo i Sprawiedliwość.
Przepis ogranicza wolę wyborców?
Powoli zbliża się moment, w którym pojawiłyby się pierwsze “ofiary” nowej zasady. Chodzi np. o prezydentów Marcina Krupę z Katowic, Daniela Begera ze Świętochłowic, Rafała Piecha z Siemianowic Śląskich czy Arkadiusza Chęcińskiego z Sosnowca. Pomimo sporego mandatu społecznego, wraz zakończeniem obecnej kadencji, nie będą oni mogli ponownie ubiegać się o stanowisko prezydenta miasta.
Już wcześniej słychać było głosy, że nowe władze państwa chciałyby znieść ten przepis. Projekt nowelizacji w tej sprawie złożono niedawno w Sejmie RP. Jego autorem jest Polskie Stronnictwo Ludowe.
Pomysł uzasadniono m. in tym, że ograniczenie liczby kadencji pozbawiło wyborców prawa do ponownego wyboru osoby, która zyskała ich zaufanie. Wskazano również, że “podstawowym założeniem demokratycznego państwa prawa jest możliwość swobodnego wybierania swoich przedstawicieli przez obywateli”, a obecnie obowiązujący przepis, w opinii autorów projektu noweli ogranicza wolę mieszkańców.
Na ten moment projekt nowelizacji został skierowany do Biura Legislacyjnego, a także Biura Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji Kancelarii Sejmu.
Chorzów nie potrzebował ustawy
W Chorzowie, gdyby Andrzej Kotala zwyciężył w wyborach na prezydenta miasta, zgodnie z obecnymi przepisami, byłaby to jego ostatnia kadencja. Chorzowianie wybrali jednak Szymona Michałka, który będzie mógł wystartować także w kolejnych wyborach.
Przykład Chorzowa pokazuje przy tym, że zmiany na stanowisku prezydenta są jak najbardziej możliwe, jeśli jest taka wola mieszkańców i nie potrzeba do tego specjalnej ustawy. Nawet, jeśli włodarz miasta piastuje to stanowisko przez wiele lat.










Napisz komentarz
Komentarze