W pierwszych 15 minutach bramkarz Górniak, Sergiusz Prusak trzykrotnie uratował swój zespół od utraty bramki. Gdyby piłka choć raz wpadła do siatki mecz mógłby potoczyć się inaczej. Ale nie wpadła. Gdy w 43 minucie meczu sędzia podyktował karnego trudno było nie uznać, że mamy pecha. Nie dość, że mecz toczył się pod dyktando naszych piłkarzy, to jeszcze podstawa decyzji sędziego była bardzo wątpliwa. Trudno, schodziliśmy z jedną bramką straty ale też z uzasadnionymi nadziejami na jej odrobienie.
Po przerwie gra była bardziej wyrównana ale nadal to Ruch prowadził grę. Niebiescy stwarzali sobie kolejne sytuacje i wreszcie, w 65 minucie Kędziora skierował piłkę do bramki Górnika. Nikt chyba wtedy nie mógł zakładać, że właśnie rozpoczyna się nasze nieszczęście. Nie minęła minuta i Kulejewski ukarany został drugą żółtą kartką (kolejna po podyktowaniu rzutu karnego kontrowersyjna decyzja sędziego) w wyniku czego Ruch grał w dziesiątkę. Reakcja trenera była natychmiastowa i w miejsce Balickiego na boisku pojawił się Małkowski wypełniając - w założeniu - lukę w obronie.
Niestety pomiędzy 72 a 89 minutą Górnik strzelił Ruchowi 4 bramki z czego dwie można zapisać na konto Kamila Lecha, który raz minął się z piłką dośrodkowywaną z rzutu rożnego, a raz wrzucił sobie piłkę do bramki po tzw. centrostrzale. Strzelcem gola uznany został Bętkowski ale równie dobrze można by go zapisać na konto naszego bramkarza. Dwie pozostałe bramki padły po indywidualnych akcja piłkarzy z Łęcznej, który bez problemu „objeżdżali” naszych zdekoncentrowanych obrońców.
- Gdy patrzę na tablicę i widzę wynik, to i w dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że to jest fakt. Do 72. minuty, w której straciliśmy drugą bramkę, byliśmy zespołem. Byliśmy grupą ludzi, która wie, o co chodzi na boisku, która w dużej części to spotkanie kontroluje. Podobnie było w Tarnobrzegu, gdzie również w pierwszych fragmentach spotkania powinniśmy prowadzić i łatwiej by nam się grało. Natomiast nie usprawiedliwia to sytuacji, która wydarzyła się dzisiaj po stracie bramki na 1:2. W tym momencie wyglądaliśmy już jak grupa ludzi, która pierwszy raz się ze sobą spotkała i prosiła: strzelcie nam jeszcze, jeszcze więcej. Nie potrafię tego logicznie wytłumaczyć. - komentował na konferencji trener Ruchu Chorzów, Dariusz Fornalak.
Niewątpliwie przed kolejnym meczem, który już w piątek wszyscy mamy o czym myśleć.
Górnik Łęczna - Ruch Chorzów 5:1 (1:0)
Górnik Łęczna:
Prusak - Zagórski (86' Szczerba), Waleńcik, Pajnowski, Pisarczuk - Szysz (ż), Tymosiak, Sosnowski (70' Bętkowski), Łuszkiewicz (81' Korczakowski), Dzięgielewski - Mohamed Essameldin Sabe (ż)
Trener: Rafał Wójcik
Ruch Chorzów:
Lech - Komarnicki, Obst, Kulejewski (cz. 2 x ż.), Bartolewski (ż) - Kowalski (ż) (79' Nowakowski), Urbańczyk, Bogusz (86' Sikora), Walski (ż), (59’ Kędziora), Podgórski - Balicki (68' Małkowski)
Trener: Dariusz Fornalak
Bramki:
43’ Patryk Szysz z rzutu karnego, 72’ Jakub Chrzanowski, 73’ Tomasz Tymosiak, 85’ Kamil Bętkowski, 89’ Patryk Szysz - 65’ Wojciech Kędziora
Sędziowie:
Paweł Kukla (Kraków) - sędzia główny
Jarosław Mikołajewski i Marek Witoń - asystenci
Tomasz Tatarzyński - sędzia techniczny
Źródło: Ruch Chorzów










Napisz komentarz
Komentarze