O sytuacji poinformowała na jednej z chorzowskich grup mieszkanka naszego miasta. Jak czytamy w poście, podczas niedzielnego spaceru, na brzegu stawu Amelung zauważyła ona łabędzia z nienaturalnie ułożoną głową.
- Żył bo głowę unosił ale opadała bezwładnie mu z powrotem, a czasem nawet zanurzała w wodzie, co wyglądało jakby się mógł utopić - pisała pani Iwona.
Kobieta zadzwoniła po straż miejską, w tym czasie jej mąż oraz jeszcze jeden przechodzień wyłowili ptaka. Zwierzę w stanie tragicznym zostało przetransportowane do Pogotowia Leśnego w Mikołowie.
Decydujące godziny
Jak się okazało, ptak miał objawy neurologiczne, spowodowane prawdopodobnie uderzeniem. Na miejsce udała się wiceprezydent Elżbieta Popielska, aby osobiście sprawdzić, w jakim jest on stanie oraz w jakich warunkach się znajduje. Jak sama przyznała, samicy łabędzia zapewniono należytą opiekę, podano jej kroplówkę, elektrolity oraz leki wzmacniające. Ze względu na wiotką szyję zwierzęcia, nie mogło ono samodzielnie pić, a kolejne godziny były dla niego decydujące. W tym samym czasie, kiedy podejmowano walkę o życie ptaka, na Amelungu straż pożarna prowadziła poszukiwania jaj łabędzicy.
Dzisiaj rano na facebookowym profilu Miasta Chorzów opublikowano kolejne istotne informacje w sprawie.
- Straż Pożarna znalazła 5 jaj łabędzicy, które zostały przetransportowane do specjalistycznego ośrodka rehabilitacyjnego. Jaja były mocno wychłodzone, ale teraz znajdują się w inkubatorze, w odpowiedniej temperaturze 37°C. Będą tam przez miesiąc, aż do wylęgu - czytamy w zamieszczonym poście.
Niestety, w dalszej części komunikatu, dowiadujemy się, że pomimo pomocy weterynaryjnej łabędzica zmarła. Decyzją Elżbiety Popielskiej, zostanie zlecona sekcja zwłok w celu zbadania przyczyn jej śmierci. W zależności od wyniku podjęte zostaną stosowne dalsze działania.
Historia się powtarza?
Przypominamy, że latem ubiegłego roku, również na Amelungu, życie straciło kilka młodych łabędzi. Jak stwierdzili wówczas specjaliści w dziedzinie opieki nad dziko żyjącymi zwierzętami, przyczyną zgonu ptaków było dokarmianie ich pieczywem oraz innymi produktami przeznaczonymi dla ludzi. Niedługo później w wodzie znaleziono martwe kaczki oraz dorosłego łabędzia, w związku z czym mieszkańcy zaczęli domagać się interwencji w sprawie. W temat zaangażował się radny Bartłomiej Czaja, który złożył do Urzędu Miasta stosowną interpelację. W odpowiedzi na nią funkcjonariusze Straży Miejskiej zostali zobligowani do zwiększenia częstotliwości kontroli rejonu stawu Amelung i egzekucji przepisów prawa podlegających sankcjonowaniu przez strażników.
Napisz komentarz
Komentarze